tym razem już nie przyjechaliśmy własnym samochodem...już trochę zmądrzeliśmy :P i przyjechaliśmy karetką..sytuacja zresztą tego wymagała...
Dawidek, żeby nam się nie nudziło, postanowił nas trochę nastraszyć.
On chyba sprawdza naszą odporność na stres.
a było to tak....
pewnego czwartkowego dnia wstałam lewą nogą....i myślę..oh znów to samo.....nie chciało mi się..nie chciało mi się nic
poranne obowiązki - a raczej ta rutyna, czasem mnie dobijają
więc ogólnie trochę chaosu było, bałagan wokół i karmię Dawidka, saturacja 91, ja stoję do góry nogami do Dawidka ( tzn. on leży a ja za nim stoję), trzymam strzykawkę z mleczkiem podłączoną do PEGa..mleko wolno spływa do brzusia, saturacji wciąż 91 a ja widzę, że usteczka Dawida robią się fioletowe, popycham szybko mleko do brzusia, biegnę po Damiana (całe szczęście był w domu) i szybko zaczynamy akcję reanimację - odsysanie, ambu, odsysanie ambu,oklepywanie respirator, tlen..saturacja poniżej 50, tętno chyba też
......coś mi podpowiadało (pewnie matczyna intuicja), że ambu będzie lepsze niż respirator...wyjątkowo wolałam dotleniać Dawida ambu niż respiratorem...
Sytuacja opanowana...
Dawidek zmęczony cała tą akcją idzie spać.
Tlenu dajemy mu na maksa- czyli jakieś 98%.
Śpi słodko, saturacja niby pokazuje 99%, ale Dawid jakiś taki nieswój, ziemisty kolor twarzy, a usteczka takie bialutkie...
no ale nie ma co panikować...jak to lekarz kiedyś nam powiedział,przy Dawidkowej niewydolności oddechowej takie rzeczy mogą się zdarzać....więc nie panikujemy i czekamy co dalej...
a dalej to znów to samo...Dawid się budzi, bierzemy go na rączki, a po chwili urywa nam się z nim kontakt, nie reaguje nic a nic..teraz usteczka to są nie fioletowe a białe...a do tego Damian mówi, ze Dawid nie oddycha..klatka piersiowa się nie unosi....
teraz to ja już panikuję. dzwonię do lekarza, a on każe wezwać karetkę.
W szpitalu okazało się, że respirator się zepsuł i nie podawał odpowiednich wartości, Dawidek został więc podłączony do szpitalnego respiratora.
Cały dzień biedaczek przespał, potem jak już był wymieniony respirator to okazało się, że Dawid nie chciał na nim oddychać..więc lekarz zaczął podejrzewać jakąś infekcję płuc- wtedy dzieciaczki są słabsze i potrzebują mocniejszego respiratora-czyli tego szpitalnego....ale na szczęście żadnej infekcji nie było....
po tygodniu Dawidek wrócił do domu :) też karetką- bo nie będziemy ryzykować póki nie mamy tlenu przenośnego...tak postanowiliśmy!:)
w domu oczywiście był foch na początku, Młody obraził się, za szpital :)
ale na szczęście znów jesteśmy razem ;)
a w ciągu tego tygodnia ja miałam bzika na punkcie tego by jak najwięcej "wykorzystać tego czasu"....wiadomo człowiek się martwił cały czas o Dawidka, myślał non stop, zamartwiał się ....
ale skoro i tak mogliśmy być z Dawidkiem w szpitalu tylko w ciągu dnia to wieczorami wypadałoby coś fajnego zrobić, wykorzystać ten czas, bo potem długo długo (mam nadzieję) nie będzie takiej opcji ( bo Dawidek będzie w domu cały czas :)- tak przynajmniej sobie życzymy :)
Cokolwiek..kino, teatr, dyskoteka....cokolwiek na co nie mamy możliwości kiedy Dawidek jest w domciu...tzn. mamy ale nie razem, a razem wiadomo lepiej :)
a wracając do respiratora- to okazało się- co jest bardzo dziwne dla nas...że on się nie zepsuł...tylko miał zaprogramowane dwa programy na raz i dlatego tak to osłabiało Dawida i jego płuca.....
kto to tak zaprogramował i kiedy?? to jest zagadka...mamy co prawda przypuszczenia....
życie dziecka zależnego od maszyny nie jest łatwe...ale ja jako rodzic mam w sobie dziwny...dla niektórych może nawet niezrozumiały spokój jeśli chodzi o to wszystko......
a ta cała sytuacja po raz kolejny mi udowodniła, że nie można narzekać na to jak jest.
po raz kolejny mam wrażenie, że Ktoś chce mi pokazać, że warto cieszyć się tym co się ma (nawet jeśli czasem nie jest lekko)- bo kiedyś może tego zabraknąć....
a jeśli chodzi o Dawidka to oczywiście muszę się nim troszkę pochwalić :D
i pokazać, ze pomimo, że był w szpitalu to radość ducha go nie opuszczała (choć ponoć jak nas nie było to był smutny :( :( )
biedaczek pewnie bardzo tęsknił i nie wiedział dlaczego musi tam być sam....
ehhh oby jak najdalej od szpitali...
Dawidek poćwiczył swoją mimikę w szpitalu i potem nas rozśmieszał swoimi śmiesznymi minkami |