sobota, 21 stycznia 2017

2- Pierwsze mięsiące życia w szpitalu

Katowice, Ligota

Dawid, jak tylko się urodził został przewieziony do szpitala w Katowicach na Oddział Intensywnej Terapii Dziecięcej.

To był  ciężki czas. Bardzo ciężki czas..

W pokoju w szpitalu zaraz po porodzie leżały ze mna dwie dziewczyny, jedna z nich miała swoją córeczkę w łóżeczku obok, druga zaś urodziła bliżniaków i jak to zazwyczaj z bliżniakami bywa musieli być przez pewien czas w inkubatorze by nabrać sił....a mój syneczek którego widziałam zaledwie przez sekundę został wywieziony gdzieś do Katowic i jest tam zupełnie sam, a ja nawet nie wiem co się z nim dzieje.....

Ze szpitala wypuszczono mnie w 4 dobie po porodzie   i zaraz kolejnego dnia pojechaliśmy zobaczyć naszego syna. Jak na złość panowała akurat grypa i odwiedzin właściwie nie było, pozwolono mi jedynie wejść na kilka minut zobaczyć Dawidzia.
Dawidzio był taki przekochany, tak słodko sobie spał w inkubatorze, był zaintubowany, otulony gniazdkiem i nawet nie wiedział, że jesteśmy...

Katowice to był dla nas i dla Dawidzia  traumatyczny czas. Godziny spędzone na korytarzu, zamiast z dzieckiem, bo pielęgnacja, bo nowe przyjęcie, bo panie pielięgniarki nie słyszały ( lub słysześ nie chciały), ze jakiś rodzic chciałby wejść do swojego dziecka....całe szczęście, że mamy już ten etap za sobą.

                                       
Smutny Dawidzio w Katowicach

Dawidek w Katowicach był ponad miesiąc i dzięki naszym ciągłym prośbom w końcu został przewieziony do szpitala do Zabrza na Oddział Intensywnej Terapii - była to najlepsza z możliwych decyzji.
W Zabrzu Dawidek w końcu odżył i poczuł się tam szczęśliwy- oczywiście na ile można być szczęśliwym w szpitalu.


Zabrze,

W Zabrzu Dawidzio poznał kilka przekochanych cioć (panie pielięgniarki), które okazały mu naprawdę dużo serca i miał super łóżko z widokiem na drzewa i niebo- jaka była radość Dawida kiedy pierwszy raz zobaczył kawałek świata:)

Dawid trawił do szpitala w Zabrzu w opłakanym stanie- był strasznie wychudzony i miał też chore płucka, miał problem z przyjmowaniem mleka- dlatego też nie mogłam już więcej podawać mu mojego, dostawał specjalistyczne mieszanki....a okazało się, że  dolny mięsień w żołądku naszego skarbeńka był zrośnięty i dlatego mleczko zalegało w brzusiu- musiał więc mieć operację żeby mleczko spływało ładnie do jelitek.

Szczęśliwszy Dawidek w Zabrzu



Tak więc spędzaliśmy całe dnie z Dawidkiem przy jego łóżku, czytaliśmy książeczki, śpiewaliśmy bawiliśmy się. Musieliśmy się zmieniać- raz ja byłam z Dawidziem a raz tatuś pełnił " służbę"- niestety na OIOMach na ogół tylko 1 osoba może być z pacjentem, nie było to łatwe, mijaliśmy się, a wieczorami, opowiadaliśmy sobie co Dawidzio fajnego zrobił :) Najcięższe były pożegnania- zawsze wieczorem po 19  czas odwiedzin się kończył i było trzeba zostawić naszego skarbeńka samego.
Dawidek miał się raz lepiej raz gorzej,


Bardzo długo nie mogliśmy go wziąć na ręce- dopiero na Dzień Matki udało mi się wyprosić panie pielęgniarki i otrzymałam wspaniały prezent- w końcu mogłam przytulić mojego syneczka.
Nie było to takie łatwe i nie mało stresu przy tym było, tu rurka tam rurka, Dawid wyczuł moje napięcie, bałam się, że mu zrobię krzywdę.
Dawidek pierwszy raz na raczkach

Po kilku tygodniach przyszedł wynik badań genetycznych- nasze obawy się potwierdziły- Dawid choruję na miopatię.
Spodziewaliśmy się tego, nie załamało nas to więc, a jedynie zmotywowało do walki o to, by Dawid jak najszybciej mógł wyjść do domu.
Wiedzieliśmy,że tracheostomia i gastrostomia są nieuniknione- baliśmy się tego, ale wiedzieliśmy, że to jest jedyna szansa dla naszego syna i co ważniejsze o wiele bardziej komfortowe niż wcześniejsze rureczki w nosie.

Dawidek kilka dni po zabiegu antyrefleksowym, tracheostomii i gastrostomii



i tak mijały nam kolejne dni, dzień za dniem

aż w końcu nadszedł ten cudowny, długo wyczekiwany dzień - dzień w którym w końcu mogliśmy zabrać Dawidka do domu

32- dziękujemy za Wasz 1 % ! :)

Kochani! Dziękujemy Wam z całego serca za przekazanie 1 % dla naszego Dawidka. Jesteśmy wzruszeni, że losy naszego syna nie są Wam obojęt...